Uwielbiam, a
nawet i mogę śmiało powiedzieć, iż kocham filmy, których scenariusz
bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Jednak, aby nie było tak wesoło, jak
w przypadku komedii, bądź płaczliwie, jak w romansach to interesującymi
mnie gatunkami z tego typu obrazów zdecydowanie są wszelkie horrory i
thrillery. Nie ma nic lepszego dla mnie, jak gęsia skórka pojawiająca
się w momentach grozy i delikatne przerażenie, które wtedy mi
niewątpliwie towarzyszy. Siadam wygodnie w fotelu z wielką miską
popcornu z Ukochanym mężczyzną i zaczynamy wieczorny seans.
Zawsze, gdy na początku pojawiają się napisy uświadamiające mnie, iż
dana produkcja została oparta na faktach – nie mogę doczekać się tego,
co się wydarzy w filmie. Przyznam się z miejsca, że jest jeden taki
obraz, który przyprawia mnie o dreszcze od chwili, gdy się o nim
dowiedziałam, a już całkowicie spotęgował się mój lęk na wieść o tym, że
to wcale nie jest wymysł scenarzysty… Mianowicie chodzi mi o „Teksańską
Masakrę Piłą Mechaniczną”. Jest to jedyny film, który nie jestem w
stanie obejrzeć. Nie sprawdzałam, czy byłabym na tyle odważna po zażyciu
wspomagaczy typu: alkohol, ale uważam, że nadal bym się panicznie bała.
Jakiś czas temu jedna z części tegoż okropieństwa leciała w tv i
zebrałam się w sobie i dałam radę wytrzymać przez jakieś 20 minut.
Później jednak musiałam wyłączyć telewizor, bo moja podświadomość
zaczęła zbyt mocno się nakręcać i miałam chore wizje. Na tym właśnie
skończył się mój romans z tym psychopatycznym mordercą. Są jednak i
takie produkcje, które może i na pierwszy rzut oka wydają się być bardzo
makabryczne to na samym końcu jest Happy End. Tak właśnie było w filmie
„Udręczeni”. Nie będę Wam zdradzać szczegółów tego dreszczowca, ale
naprawdę jest wart obejrzenia. Kiedyś tam głośno było o słynnym horrorze
nagrywanym z ręki, czyli mowa o „The Blair Witch Project”. Nie jestem
pewna, ale on chyba zapoczątkował pewną modę na przedstawianie filmów w
taki właśnie mało budżetowy sposób, lecz z ogromnymi późniejszymi
zyskami. Mimo, iż ogólnie nie jest to jakiś bardzo straszny wytwór to
jednak sam fakt tych zdarzeń, a raczej tych pytań, na które już raczej
nigdy odpowiedzi nie znajdziemy – budzi grozę. Długo można by opisywać
różne typy filmów budzących lęk już choćby z samej ich nazwy. Jednak
muszę Wam jeszcze napisać o tych, które mnie intrygują najbardziej,
które chyba też najtrudniej jest wytłumaczyć i jakoś logicznie wyjaśnić.
Egzorcyzmy. Co o nich powiecie? Co w ogóle o nich sądzicie? Osobiście
oglądam wszystkie filmy, w których ten temat się pojawia. Bardzo mnie to
ciekawi, czy oni naprawdę są opętani, czy jednak tylko tak znakomicie
udają? Trudno jest mi znaleźć jedną tylko odpowiedź. Czasami wydaje się,
iż naprawdę demon siedzi w tych ludziach, no bo jakby oni niby mogli
chodzić po ścianach, nagle mówić biegle łaciną, zmieniać głos w sposób
nienaturalny, zmutować twarz, mieć ogromną siłę i wiedzieć rzeczy,
których normalnie się nie wie? Z drugiej strony jednak pojawia się
logiczne myślenie, wyjaśnianie takich spraw, jakieś tam dowody itp. I w
co tu niby wierzyć? Własnym oczom i uszom, czy czyimś uzasadnieniom?
Swego czasu chciałam studiować filmoznawstwo by się we wszystko wdrożyć i
móc patrzeć na seanse w kinie okiem profesjonalisty. Jednak, gdy
dotarło do mnie, iż wtedy mogłabym nie odczuwać pełnej przyjemności,
którą dostarcza mi film, bo niektóre schematy pojawią się na wykładach, a
następnie będą na wielkim ekranie i pojawi się mój krytyczny głos –
zniechęciłam się. Miłość do strachu wygrała.