Wiesz, czasami postanawiasz sobie, że zakończysz pewien
etap swojego życia oddzielając go grubą kreską od tych nadchodzących. Tak
bardzo chcesz i tak bardzo się starasz, lecz do końca nie potrafisz. W głębi
Ciebie siedzi coś, co nie daje Ci spokoju. Być może te „cosie” to osoby
spotkane kiedyś tam, a może wydarzenia, albo jeszcze inne elementy budujące
przeszłość.
Chciałam iść do przodu, pewnym krokiem stąpać po grząskim
gruncie, gdzie niepewnie przebija się zielony dywan. Jednak nie wiem czy umiem,
w sumie nic już nie wiem. Stałam się pozbawioną wszelakiej treści jednostką
oddychającą tym samym powietrzem co homo sapiens umiejący logicznie myśleć.
Bolą mnie oczy od wiecznego oglądania się za siebie, spoglądania, czy
przypadkiem coś się nie zmieniło i gdzieś tam nie czeka na mnie
niespodzianka. Mimo to i tak patrzę z malutką nadzieją na coś dobrego,
sprawiającego przyjemność. Sentymenty, ciężko je zwalczać, gdy brakuje już
środków obrony własnego JA, a o samozaparciu już nie wspominając. Postać
fikcyjna, której wizerunek kreuje wyobraźnia staje się najlepszym przyjacielem,
takim do rozmów o wszystkim i o niczym. Można powierzyć jej wszystkie swoje
sekrety i obawy. Niestety, nie posiada funkcji prowadzenia dialogu, nadaje się
jedynie do słuchania. Wariaci, wszędzie wariaci. Ale co poradzić? Nic się z tym
nie zrobi. Cholera. Da mi ktoś gumkę do mazania? Chcę się pozbyć kilku
fragmentów z dawnych czasów, kiedy to powietrze pachniało jego perfumami. Na
zmysły też to działa. Zamkniesz oczy na chwilę, tylko po to by niby odpocząć i
się zrelaksować, ale wtedy wraca to, co jakiś czas temu na spacer poszło. Nie
ma spokoju i ciszy. Wtedy dostajesz szału, boli Cię głowa, tak jak i mnie w tym
momencie, bo przed chwilą ponownie spojrzałam przed siebie. Widzę twarz pewnego
człowieka. Widzę ją często, aż chyba za często. Przeważnie wieczorami, gdy mam
zamiar iść spać, po to by radośnie powitać nadchodzący dzień. Przegryzam wargi
ze złości i zasypiam. Klik, klik, klik. Przeskakuję z jednego snu do drugiego.
Ciekawią mnie zakończenia. Przeważnie ich nie ma, dlaczego? Deja Vu też
się pojawia, nie wiem jakim cudem. Może to ja jestem cudem, albo to co siedzi w
mojej głowie? Zaraz mnie rozsadzi i tyle będzie z tej paplaniny. Meritum sprawy
była przeszłość, a ja się zapędziłam gdzieś w inną stronę. Chciałam zawsze
zapominać to, co nie warto było pamiętać. Jakieś miłe wspomnienia, które nie
powinny mieć znaczenia obecnie, czy złe chwile, takie przez które poduszka
chłonęła łzy spływające po policzkach. Niestety nie udaje się. Ktoś zapomniał
zamontować przycisk „reset”.
Tak, to wszystko jest o Tobie. Sprawiasz, że psychika nie
chce współpracować z resztą, buntuje się i robi strajki. Każesz mi podejmować
decyzje, których nie potrafię podjąć racjonalnie. Jedynym wyjściem jest
odejście. Wcale nie to od Ciebie, lecz takie na zawsze. W błogi stan się oddać
i już więcej nie pamiętać Ciebie i nikogo więcej.