Papierowe słowa przesiąknięte błyszczącymi kroplami
deszczu. To one łaskoczą moje uszy, które są spragnione jego głosu. Wszystko
się iskrzy i mieni na wietrze. Niebo płacze drobinkami błękitnego brokatu.
Złudzenia optyczne przyprawiają mnie o mdłości. Gubię się i nie wiem, co jest fikcyjne,
a co prawdziwe.
Jednego jestem pewna. Tego, że noce spędzane przy jego
boku są autentyczne. Wtedy czuje się, że żyje i istnieję, ja naprawdę wdycham
różowe powietrze dzięki temu facetowi. Nawet najgorsze dni, momenty czy
chociażby sekundy spowodowane różnymi sytuacjami – dzięki niemu znikają w
nicości. Nieporozumienia i kłótnie, czy delikatne i niegroźne ciosy momentalnie
zamieniają się, kiedy jego oczy spojrzą w moje oczy. W tym dziwacznym spektaklu
bierzemy udział my, tylko my. Nikt więcej nie ma wstępu na nasze prywatne
przedstawienie. Widowni także nie ma, tworzą ją jedynie dwie osoby - my sami.
On mnie poznał. Z wielkiej niewiadomej stworzył iluzję,
małe kłamstwo na mój temat. Nie wiem jak mnie spostrzega, jak o mnie myśli.
Jednak jestem pewna, że nasze obrazy różnią się od siebie. Ja strzelam
pociskami na kilka metrów raniąc go niewyobrażalnie wiele razy, a on wypluwa
cały swój jad na mnie. Uzupełniamy się niebywale dobrze.
Ja nie żyję naprawdę. Ja egzystuję dzięki niemu. Dziękuję.