Wiele razy mówiłam sobie stop!,
by znowu nie popaść w przerysowaną eudajmonię. Raczej nigdy się nie dowiem, czy
to były dobre wybory, czy też złe. Życie potoczyło się dalej, zostawiając w
pamięci luki niepewności, zwątpienia i chęci zawrócenia oraz naprawienia niektórych
sytuacji. Cios wymierzony w najczulszy punkt będzie chyba bolał już zawsze,
bez względu na sprzyjające okoliczności,
na nastrój.
Bać się można wielu rzeczy,
sytuacji, emocji, słów, uczynków. Chyba to tchórzostwo mamy już w genach od
pokoleń. W środku, wewnątrz pulsującego organizmu rozgrywa się walka. Bicie serca
wymyka się spod kontroli, wszystko pulsuje niewyobrażalnie mocno. Nasze
wnętrzności tańczą walca w rytm oddechu, który sterowany jest mimowolnie. Stan,
który nas ogarnia blokuje myślenie, racjonalne myślenie i na przód wybiegają
najdurniejsze jednostki szarych komórek. Wtedy nie wiesz, czy to jest prawdą,
czy wyobrażeniem, bo sam się gubisz. Głupie to uczucie, wiem. Tracimy panowanie
nad sobą, swoim ciałem. Ten zimny pot oblewający naszą skórę ma wtedy władzę.
Gęsia skórka idzie z nim w parze i z drżącymi dłońmi. Cholera jasna, niech to
się wreszcie skończy! Skupić się nie można, złapać jakiejś równowagi i powrócić
do świata żywych, do zwyczajnie funkcjonującej społeczności. Założenia, które
nami kierują pędzą szybciej niż byśmy mogli się tego spodziewać. Nie jestem w
stanie nawet odwrócić głowy gwałtownie i zaśmiać się cicho pod nosem, po prostu
nie mogę zrobić nic.
Wolę uprzedzać różne
niesprzyjające okoliczności i najpierw szaleć w amoku, niż później bić się z
intencjonalnością. Wiem, że robię źle. Jestem tego przecież świadoma. Za prędko
wybucham, za szybko wtedy mówię i nie ogarniam nic. Mam ochotę wrzeszczeć na
cały głos, uderzyć ręką w ścianę i kopnąć stojącą obok mnie szafkę. Sama siebie
zabijam powoli tą maszynerią, którą wprawia w ruch mój mózg. Oszukuję sama
siebie tym, że jeżeli wybuchnę przed czasem, przed prawdą to ten strach nie
nadejdzie i że będę silną kobietą, która po prostu sobie z tym poradzi, która
da radę. Nie liczy się wtedy to co nastąpi, że może ranię ważną dla mnie osobę,
że może jest zupełnie inaczej niż ja to sobie wyobrażam. W takich chwilach
jestem samolubna, narcystyczna i wstrętna. Ociekam złością, nerwy we mnie królują
i drążą dziurę w moim sercu.
To smutne. To jest bardzo
smutne. Nawet nie idzie tego określić, jak można sobie samemu niszczyć wszystko
czego się pragnie i do czego się dąży. Nie, to wcale nie jest głupota, czy może
coś innego, to jest strach. Boję się, niekiedy za bardzo.
Mimo tego, że to koniec niech płonie zapalniczki płomień.
Nie każdy człowiek to wie, że wypływa od nas ogień.
Nie każdy człowiek to wie, że wypływa od nas ogień.
~ Grubson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz